Największy kurort wschodniej Krety, leżący około 58 kilometrów na południowy wschód od Agios Nikolaos (gr. Άγιος Νικόλαος) i 23 kilometry na wschód od Ierapetry (gr. Ιεράπετρα). Choć słowo „największy” jest tu znaczącym nadużyciem – Makrygialos (gr. Μακρύγιαλος) – bo o nim mowa – wciąż wypada blado na tle popularnych turystycznie miejscowości zachodniej części wyspy. I dobrze – choć z roku na rok, wyrastające jak grzyby po deszczu hotele zagęszczają zabudowę, dewastują przyrodę a w konsekwencji zmieniają oblicze tej części Krety. A jeszcze kilkanaście lat temu panował tu święty spokój.
W latach 50 ubiegłego wieku Makrygialos nie miało nawet połączenia drogowego z resztą Krety. Wszystkie produkty spożywcze transportowano z małego portu statkami. Później, w miarę rozwoju ruchu turystycznego miasto stopniowo zmieniało swoje oblicze. Miejsce opuszczonych domów zajmowały małe, rodzinne hotele, które z czasem powiększały się by w końcu stać się kilkupiętrowymi resortami. Okazję szybko zwęszyli właściciele dużych (często międzynarodowych) korporacji hotelowych, i odkupowali je od prywatnych właścicieli. A później pozostawało już tylko zmienić szyld (najlepiej na kojarzący się z luksusem), dodać pod nim kilka gwiazdek i podpisać umowę z największymi biurami podróży, aby wysyłali tam swoich turystów (oczywiście za stosownie większą opłatą). Tak w skrócie można by opisać najnowszą historię miasta.
Ale Makrygialos swoją prawdziwą historię zaczęło już w czasach minojskich. Podczas prac wykopaliskowych z 1971 roku archeolodzy odkryli pozostałości osadnictwa z tamtych lat. Najciekawszym odkryciem były ruiny minojskiej willi (gr. Μινωϊκή 'Εταυλη) wzniesionej około 1480 roku p.n.e. Być może była to siedziba lokalnego administratora, na co wskazuje podobieństwo architektoniczne do innych obiektów tego typu. Pałac miał centralny dziedziniec, wokół którego rozmieszczone były kolejne pomieszczenia. Częściowo otaczały go także portyki (podobnie jak w pałacach w Malii (gr. Μάλια) czy Fajstos (gr. Φαιστός)). W skrzydle zachodnim znajdowały się magazyny i pomieszczenia kultu religijnego. Później odkopano także ruiny rzymskiej wilii (gr. Ρωμαϊκή Έταυλη) datowanej na I wiek n.e. Był to duży, kilkupiętrowy budynek o powierzchni około 1500 metrów kwadratowych, kryjący we wnętrzu prywatny dziedziniec, luksusową salę balową oraz kompleks łaźni. Wejście do willi zdobiła mozaika podłogowa z motywami roślinnymi i geometrycznymi, zaś podłogi i ściany głównych pomieszczeń były pokryte marmurem.
Dziś pozostałości obu pałaców można podziwiać wyłącznie z zewnątrz – teren jest ogrodzony siatką. Nie zachowało się tam też zbyt wiele antycznych artefaktów – prawdopodobnie zostały rozkradzione.
Pierwotnie Markygialos rozwijało się wokół niewielkiej zatoki tworzącej naturalny port. Dzisiejsze miasto to tak naprawdę dwie miejscowości – Makrygialos – na zachodzie i Analipsi (gr Ανάληψη) – na wschodzie. W wyniku coraz gęściejszej zabudowy obie osady nieformalnie połączyły się. Motorem zmian było oczywiście to, co najczęściej przyciąga turystów – plaża (od której zresztą pochodzi nazwa miasta – greckie słowo μακρύ oznacza duży, a γιαλός to brzeg morski). A tej łączącej obie miejscowości niczego nie brakuje. Nazywana jest często Wielką Plażą (gr. Μεγάλη Παραλία) i nie ma w tej nazwie przesady. Plaża jest długa (choć wąska), piaszczysta, wyposażona w pełną infrastrukturę, a jej wody są ciepłe, płytkie i z reguły spokojne. W miejscowości są jeszcze trzy plaże: żwirowa Kalamokanias (gr. Παραλία Καλαμοκανιάς), leżąca w zachodniej części miasta, plaża Lagoufa (gr. Παραλια Λαγούφα), składająca się w rzeczywistości z dwóch plaż o tej samej nazwie (to obok niej znajdują się największe kompleksy hotelowe) oraz plaża Manousos Halavridi (gr. Παραλία Μανούσου Χαλαβρίδι). W przeciwieństwie do głównej plaży miejskiej są jednak gorzej zorganizowane, ale dużo spokojniejsze.
Naszym zdaniem łatwiej będzie dostrzec piękno właśnie w Makrygialos, bo to ono, bardziej niż Analipsi zachowało klimat małego, wschodniego miasteczka. Wciąż możemy tu kupić warzywa w małym sklepiku, czy zjeść w prawdziwie rodzinnej tawernie. Jest tu też nieco spokojniej i ciszej niż w sąsiednim mieście. Analipsi z kolei cechuje „nowoczesne” podejście do wypoczynku. Przechadzając się brzegiem morskim, zobaczymy duże kompleksy hotelowe, jeden obok drugiego, każdy odgrodzony wysokim murem, mającym zapewniać gościom upragnioną prywatność. Nawet przynależące im skrawki plaż są traktowane wyłącznie jako plaże hotelowe. Idąc ulicą wzdłuż tych przybytków, nie widać już nawet morza – tak szczelna jest ta zabudowa. Przykre jest także to, że z każdym kolejnym rokiem, przemierzając drogę pomiędzy Ierapetrą a Sitią (gr. Σητεία) widzimy kolejne powstające hotele, wpasowujące się w coraz mniejsze szczeliny wolnej przestrzeni. Dlatego jeżeli chcecie poczuć jeszcze prawdziwie grecki klimat – śpieszcie się! W Analipsi go już nie znajdziecie, w Makrygialos, macie jeszcze szansę.
Jeżeli szukacie najlepszego miejsca na obiad po wycieczce na Koufonisi (gr. Κουφονήσια) to polecamy tawernę Kaliotzina (gr. Καλιοτζίνα), na zachód od Makrygialos, w miejscowości Koutsouras (gr. Κουτσουράς).