Znajdujący się u wylotu dzikiego wąwozu Klasztor Kapsa (gr. Μονή Καψά) od setek lat przyciągał wiernych cierpiących na różnorakie choroby. Wierzyli oni bowiem, że jeden z tutejszych mnichów miał moc cudownego uzdrowienia. Niektórzy twierdzą także, że umiał chodzić po wodzie, ale to już zupełnie inna historia…
Jaskinie dzisiejszej gminy Sitia (gr. Σητεία) od wieków zamieszkiwali żyjący w ascezie pustelnicy. I w tej właśnie, odludnej okolicy w XIV lub XV wieku powstał Klasztor Kapsa. Nie miał on jednak szczęścia, bo już pod koniec XV wieku został zrujnowany przez tureckich piratów. Opuszczone przez mnichów ruiny zajęli okoliczni mieszkańcy. Wśród nich znajdował się niejaki Giovanni Capsas, od którego ponoć wzięła się nazwa tego miejsca.
Nieco bardziej współczesna historia klasztoru jest związana z Ioannisem Visentzosem. Gerontogiannis (dosł. Stary Jan) jak go nieco złośliwie nazywano, wiódł wyjątkowo hulaszcze życie. Ożenił się młodo i spłodził czwórkę dzieci a jego powszechnie znane zamiłowanie do wysokoprocentowych trunków i conocnych burd nie przyczyniało się do poprawy jego wizerunku. Dopiero kiedy w pożarze stracił córkę, przewartościował swoje życie. Uważał, że była to boska kara za jego grzeszne życie. Samotnie zamieszkał w jaskini nieco powyżej klasztoru i całkowicie zatracił się w modlitwie. Niedługo później po okolicy rozniosła się wieść że Gerontogiannis potrafi uzdrawiać i od tej pory o spokoju w swojej samotni mógł już tylko pomarzyć… Niektóre plotki mówiły wręcz że Stary Ioannis na połach swojego płaszcza niczym na tratwie potrafi dopłynąć do wyspy Koufonisi (gr. Κουφονήσι) by szukać tam spokoju do modlitwy.
Liczne pielgrzymki do jaskini Ioannisa skłoniły go, aby odbudować klasztor. To co przetrwało zostało odnowione (kościół klasztorny i kilka cel), a zburzone budynki wzniesiono ponownie, część już po śmierci Gerontogiannisa. Przez dziesiątki lat czczono go jako lokalnego świętego, a kościół prawosławny oficjalnie wyniósł go na ołtarze w 2004 roku. Swoje imieniny obchodzi 7 sierpnia. W 1900 roku samodzielną wspólnotę klasztorną wcielono do leżącego nieopodal, większego Klasztoru Toplou (gr. Μονή Τοπλού). W czasie II Wojny Światowej klasztor był lokalnym ośrodkiem oporu przeciwko niemieckiej armii okupacyjnej. To tutaj ukrywali się greccy i angielscy żołnierze ruchu oporu i to stąd później odpłynęli okrętami podwodnymi do Egiptu. W 1943 roku naziści zmusili mnichów do opuszczenia klasztoru, jednak po zakończeniu wojny wspólnota zakonna powróciła.
Klasztor został wzniesiony tuż przy skalnej ścianie, na wysokości około 60 metrów nad poziomem morza, z cudownym, panoramicznym widokiem na Morze Libijskie. Tuż obok niego kończy się wąwóz Kapsa (gr. Φαράγγι Καψά) znany także jako wąwóz Perivolakia (gr. Φαράγγι Περιβολάκια). Wkomponowany w skalną ścianę dwunawowy katolikon poświęcony jest dwóm świętym: pierwsza z naw św. Janowi Chrzcicielowi, zaś druga Trójcy Świętej. W jego wnętrzu pierw rzuca się w oczy ułożona z drobnych kamyczków podłoga w której odnajdziemy wzory i symbole religijne. Nieco później dostrzeżemy najważniejszy zabytek świątyni: rzeźbiony w drewnie ikonostas. Są w nim przechowywane relikwie świętych, w tym samego Gerontogiannisa. Na północnej ścianie kościoła odnajdziemy fragmenty oryginalnych fresków z lat 1552 – 1809, bowiem ta część świątyni jest jedyną zachowaną częścią dawnego katolikonu.
Klasztor Kapsa znajduje się 7 kilometrów na wschód od Markygialos (gr. Μακρύγιαλος), przy drodze do Goudouras (gr. Γούδουρας). Jego pełna nazwa to Klasztor św. Jana Kapsa (gr. μονή του Αγίου Ιωάννη του Κάψα ), stąd czasem możecie go znaleźć pod taką nazwą.
Wstęp do klasztoru jest bezpłatny i zwiedzać go można codziennie w godzinach: 06:30 – 12:30 i 15:30 – 20:00. Pamiętajcie jednak, że mnisi są bardzo wrażliwi na punkcie odpowiedniego stroju zwiedzających. Z pewnością skrzywią się na odkryte ramiona i gołe nogi, a czasami odmówią Wam wejścia do klasztoru. Mnisi są także wrażliwi na punkcie fotografowania we wnętrzu kościoła klasztornego.
Wizytą w klasztorze Kapsa warto zakończyć wycieczkę do wąwozu Perivolakia. U dołu monastyru znajduje się także mała, żwirowa plaża gdzie możecie schłodzić się po intensywnym dniu pieszej wędrówki. Pamiętajcie jednak, że z okien klasztoru widać ją doskonale. Nie ważcie się tam zrzucać kostiumów kąpielowych! A na koniec zawsze możecie zajrzeć do Makrygialos, gdzie z łatwością znajdziecie świetne tawerny, serwujące wyśmienitą, kreteńską kuchnię. Czy nie brzmi to jak idealny plan na piękny, letni dzień?